Forum Forum Dyskusyjne SKJ Strona Główna Forum Dyskusyjne SKJ
Zapraszamy na Forum
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Potrzebna pomoc!!!

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum Dyskusyjne SKJ Strona Główna -> Życie SKJ
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Śro 21:05, 16 Gru 2009    Temat postu: Potrzebna pomoc!!!

Tragedia – pożar stajni , potrzebna pomoc

Jednak 13stka bywa pechowa

13 grudnia w środku dnia w pięknym zakątku Pojezierza Drawskiego zwanym Strzeszynem zapaliła się stajnia. Konie udało się uratować, z lekkimi oparzeniami wylądowały na dworze… niestety cały zapas paszy i ściółki, jak również sprzęt , zostały w płomieniach.

Potrzebne jest wszystko
Przede wszystkim środki na zakup pasz, lub po prostu pasze (siano, owies, słoma, itp.)
Sprzęt (kantary , ogłowia, wszystko)

Wiem, że taki apeli wiele w Internecie, ale tu naprawdę potrzebna jest pomoc. Konie na razie stoją w innych zabudowaniach, ale minimalny zapas naprędce zdobytych pasz skończy się w ciągu kilku dni.

Każda złotówka, każdy kantar, każda pomoc się przyda…

Pozwólcie uwierzyć, że koniarze potrafią się wspierać w tragicznych sytuacjach!!!!!!


NR konta:
79 1940 1076 5150 5543 0000 0000

Adres:

Adam Gilewicz
"Stary Młyn"
Strzeszyn 7
78-445. Łubowo,
gm. Borne Sulinowo

Telefon Kontaktowy: 516 084 768


Serdeczne podziękowania
Dla wszystkich Strażaków biorących udział w akcji gaszenia i ratowania. Szczególnie dziękujemy Strażakom Ochotnikom za to, że w dzisiejszych zobojętniałych na ludzkie dramaty czasach, nie pozostają obojętni. Za to, że im zależy. Za to, że im się chce. Za to, że kiedy zawyje syrena rzucają wszystko i spieszą z pomocą tym, którzy jej potrzebują. I za to, że robią to mimo, że większość z nas, ich sąsiadów, nawet nie zdaje sobie sprawy jak bardzo ich potrzebujemy.

Chcemy podziękować także wszystkim Ludziom Dobrej Woli, którzy w tak trudnej sytuacji przychodzą nam z pomocą i słowami otuchy. Dzięki nim możemy przekonać się że "solidarność" i "empatia" to nie wytarte frazesy, ale fundament na którym wyrasta nadzieja w beznadziejnej ,na pozór, sytuacji. Wszystkim im składamy wielkie podziękowania.

Maja Weiner i Adam Gilewicz

Garść obiecanych informacji:
Spłonęła konstrukcja i poszycie dachu na około 450 m.kw. Doszczętnie spłonęły zapasy siana i słomy - razem 30-40 ton. Zniszczeniu (nieuniknione zalanie w czasie akcji) uległy zapasy owsa - niewielką ilość udało się uratować; 200-300 kg ze środka pryzmy nie zostało zalane ani zmoczone nagromadzoną wodą ( owies był na dole).Straciliśmy dużo ( prawie wszystko) sprzętu jeździeckiego i wyposażenia stajni. Poważnie nadpalona jest bryczka ( lata 20. XX w.). Trudno wymienić jest wszystkie straty.

Przyczyna pożaru: jak dotąd nieznana. Przed zdarzeniem nie widzieliśmy nikogo postronnego. Biegły, prowadzący w ramach działań policyjnych dochodzenie, po przejrzeniu rozdzielni elektrycznej stwierdził, że wszystkie bezpieczniki są właściwe i nie przepalone ( zasilanie odłączyłem przed przybyciem straży) więc nie było to zwarcie. Tym bardziej, że w miejscu gdzie powstał pożar nie było instalacji elektrycznej. Nikt z nas od piątku nie wchodził na strych nad stajnią, więc nie było szans abyśmy zaprószyli ogień. Musimy czekać na pełną ekspertyzę biegłego, To on się na tym zna, a my możemy tylko spekulować.

Zwierzęta: ocalały wszystkie. W momencie wybuchu pożaru 3 konie były na wybiegach. Na zewnątrz były też obie owce. W stajni było jeszcze 5 koni, ale wszystkie udało mi się wyprowadzić. Psy i koty mieszkające w stajni ( zrobił się nam ongiś, mały, nieplanowany przytułek - 5 psów, kilkanaście kotów) ewakuowały się same. To, co w przypadku dwóch koni wydawało się być dość poważnymi oparzeniami, przy opatrywaniu okazało się tylko zakopceniami i plamami z kapiącej z góry, roztopionej smoły. Wypuszczone na wolność konie wytarzały się w piasku i razem robiło to nieprzyjemne, na szczęście mylne, wrażenie. Po umyciu, natłuszczeniu i wykruszeniu większość zeszła. Grubsza zimowa sierść ochroniła skórę. Tylko jedna z klaczy ma nieprzyjemne oparzenie od smoły tuż za okiem ( tam sierść jest króciutka i rzadka). Ale nie ma dramatu. Najbardziej martwi rana na nodze 3-miesięcznego źrebaka. Kilka dni wcześniej doznał kontuzji kiedy zapamiętał się w radosnych galopach po dziedzińcu do tego stopnia, że nie zdołał wyhamować przed przyczepką. Rana na kolanie, więc po jej zszyciu dr. Urlich zalecił nie wypuszczanie źrebaka przez 2 tygodnie. Niestety pożar wymusił niedotrzymanie zalecenia i źrebol z radości z odzyskanej przestrzeni nadwyrężył nogę i trochę rana się spaprała.

Domownicy: powolutku dochodzimy do siebie. Kacper ( syn) chodzi do szkoły i pomaga w miarę swych możliwości. Maja powróciła do podjętych przez siebie obowiązków ( 2 razy w tygodniu wolontariat w Środowiskowym Domu Samopomocy w Bornem), bo tam też pomoc jest potrzebna. Jest już w stanie siąść za kierownicą, zająć się domem itp. A ja, no cóż, robię co trzeba aby jakoś poskładać wszystko do kupy i zapewnić zwierzakom znośne warunki. Konie trzeba nakarmić, psom i kotom ugotować ( sucha karma jest już poza naszym zasięgiem finansowym ). Po prostu pchamy dalej ten nasz wózek.

Pomoc: bardzo miłe i dodające otuchy zaskoczenie. Pierwsza napłynęła, oczywiście, od rodziny. Jeszcze szalał pożar, jeszcze nie dotarły wszystkie wezwane jednostki straży, a już na podwórzu zjawił się mój brat z Drawska z koniowozem wyładowanym słomą, sianem i owsem. A wiem, że sam paszy dla swoich ponad 20-tu koni nie ma w nadmiarze, bo wczesną jesienią spłonęła mu sterta słomy i siana stanowiąca większość jego zapasów. Dzięki niemu było czym nakarmić konie w pierwszych dniach. Razem z nim przyjechał drugi z moich braci i tata. Niemal natychmiast przybył też z pomocą Marcin - nasz pracownik z sezonu letniego. Razem skleciliśmy prowizoryczne schronienie dla koni na pierwsze dni.

Nasza kuzynka, mieszkająca w Szczecinie ( jak to w rodzinie - też koniara) z uwagi na odległość zajęła się organizowaniem pomocy wśród forumowiczów internetowych końskich portali i w szczecińskich stajniach. Dużą pomoc w paszy innych potrzebach zaoferowali Katherina i Sebastian - holendersko-niemieckie małżeństwo kierujące fermą ekologiczną i fundacją w Juchowie. Aby ich pomoc się nie zmarnowała musimy najpierw przygotować miejsce na składowanie tak dużych bel słomy i siana aby ich pomocy nie zmarnować.

Odzew na akcję internetową jest naprawdę duży. Ze wszystkich zakątków kraju (i nie tylko) płyną do nas deklaracje pomocy i słowa otuchy od osób które znamy jak i takich, których nie znamy zupełnie albo znamy tylko jako "nick" na forum koniarzy. Jedni deklarują podesłanie najróżniejszych sprzętów jeździeckich i stajennych inni deklarują wpłaty na konto. Na pewno przyda się wszystko. Ale nie wymiar materialny jest tu najistotniejszy. Najważniejsza jest świadomość, że choćby nie wiadomo jak beznadziejna wydawała się sytuacja jaka na nas spadnie, to są na świecie ludzie, którzy w biedzie pomogą, którzy w tej biedzie okażą się Prawdziwymi Przyjaciółmi. Prawdziwym Przyjacielem jest z pewnością nastoletnia osoba, która nas nie zna i być może nawet nigdy osobiście nie pozna, ale wysupłuje kilka złotych z kieszonkowego i wysyła przelew, aby choć na kostkę siana lub garść owsa dla konia było. Czy też ktoś, kto przesyła nam jakiś drobiazg potrzebny przy koniach - kopystkę, szczotkę, uwiąz. To nie jest tylko kilka złotych, to nie jest tylko jakiś przedmiot - to wszystko to Dar Serca. Dzięki takim ludziom chce się żyć. Dają nam nadzieję, że uratowanych koni nie będzie trzeba sprzedać ze względu na brak możliwości ich utrzymania. Dają siły do walki o to.
To lekcja jakiej udzieliło nam życie po pożarze.

Inna lekcja, to bezmiar Zaufania i Oddania jakim obdarzyły mnie konie.
Nie było im łatwo iść w stronę ognia, do wyjścia. Ale z człowiekiem poszły. Najtrudniej było Brytanii. Jej boks był najdalej od wyjścia, prawie na końcu korytarza. Inne konie już wyszły, a ona biegała w kółko, bezradnie, za zamkniętymi drzwiami. A kiedy przyszedł człowiek, otworzył drzwi, ona podeszła. I mimo, że każda komórka jej ciała i każdy okruch, kształtowanego przez tysiące lat instynktu kazał jej uciekać od ognia, w stronę końca stajni gdzie ognia nie było , i gdzie -choć koń tego rozumem nie pojmował- mógł być tylko Koniec Ostateczny, to została przy człowieku. A gdy on powiedział jedno tylko słowo: „Naprzód!”, to bez oporu, bez wahania, poszła z nim przez ogień i dym.

Bezsilna wściekłość jaka przychodzi gdy patrzy się na szalejący pożar, łapie za gardło i rzuca o ziemię. Ale to, co otrzymuje się od ludzi i koni, łapie za gardło i stawia na nogi.

Przepraszam, rozpisałem się trochę za bardzo. Pisać łatwiej niż mówić.
Pozdrawiam
Adam G.
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum Dyskusyjne SKJ Strona Główna -> Życie SKJ Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin